W głowie gra mi prosta, dziecinna wyliczanka.
Raz, dwa, trzy, cztery. Raz, dwa, trzy, cztery.
Każda cyfra wydaje się wyrywać do przodu, chcąc zaznaczyć swoją obecność. Jednak teraz, gdy stoję na polu z pistoletem w dłoni, jedynie z sekundantem przy boku i byłym przyjacielem przed lufą, w myślach układam inną wyliczankę.