Ten mężczyzna po prawej nie jest w żadnym
celu wyjątkowy.
Sekundę przed swoim końcem zerka na zsuniętą na kostkę jasnoniebieską podkolanówkę małej dziewczynki siedzącej obok i chyba nawet przemyka mu przez głowę, żeby tam sięgnąć i ją poprawić, tylko po to, żeby dziewczynka nie wyglądała w plastikowym czarnym worku tak strasznie żałośnie. O ile w ogóle sam fakt, że w ciągu najbliższej godziny naprawdę do niego trafi, nie był wystarczająco żałosny.
Sekundę przed swoim końcem zerka na zsuniętą na kostkę jasnoniebieską podkolanówkę małej dziewczynki siedzącej obok i chyba nawet przemyka mu przez głowę, żeby tam sięgnąć i ją poprawić, tylko po to, żeby dziewczynka nie wyglądała w plastikowym czarnym worku tak strasznie żałośnie. O ile w ogóle sam fakt, że w ciągu najbliższej godziny naprawdę do niego trafi, nie był wystarczająco żałosny.
Matka dziewczynki miała ciężkie dzieciństwo.
Jej mąż próbował wszystkiego, aby wyleczyć ją z tych paskudnych kompleksów, ale
cholera jasna, najwyraźniej mu się nie udało, bo w chwili swojej śmierci ta
kobieta myśli sobie „nareszcie” i tylko
mocniej zaciska palce na koralikach różańca.
Staruszka, która kilka minut wcześniej
zamknęła się w klaustrofobicznej toalecie, płacze, siedząc na chłodnej muszli
wyściełanej papierem toaletowym. Właściwie wcale się nie boi; w zeszłe wakacje
przeżyła zawał serca i od tamtej pory jest pogodzona z perspektywą siebie samej
zatrzaśniętej w trumnie. Mimo wszystko żałuje, że nie trzyma teraz w dłoni zdjęcia
swojego męża.
(Przecież
to tylko i wyłącznie dlatego je ze sobą nosiła; na wypadek niespodziewanego
spodziewanego końca)
Uśmiecha się młody chłopak w bardzo jaskrawym
swetrze. Chyba głównie z tego powodu, że obiecał sobie, że gdy wysiądą już z
samolotu, zaczepi tę śliczną brunetkę siedzącą w drugim rzędzie. Na szczęście
do tego nie dojdzie. Na szczęście nie zrobi z siebie błazna, nie zrobi sobie
nadziei, nie zrobi jej nigdy naleśników na śniadanie. Prawie się śmieje, tak mu
z tym lekko. Ich syn, który narodził się dopiero tylko i wyłącznie w jego
zdecydowanie zbyt śmiałych marzeniach, nigdy nie wypowie pierwszego słowa.
(To
dobrze, bo pewnie brzmiałoby ono „mama” a nie „tata” i przez to czułby to znajome
uczucie ucisku w okolicy mostka)
Brunetka? Brunetka trzęsie się rozżalona, bo
jej babcia nie zdążyła nawet wyjść z toalety. I zginie, zatrzaśnięta w
śmiesznie małej kabinie, zamiast siedzieć tu obok niej i pachnieć ostatnimi
dniami sierpnia.
Śmierć jest szybka.
Nikt się nie modli.
0 komentarze:
Prześlij komentarz