„Oto Ja, służebnica pańska...”
Głos Marii niesie
się echem po pustej sali prób podupadającego teatru. Potem Maria milknie
gwałtownie. Wątpi.
„Cholera.”
Reżyser zdejmuje
okulary, uciska palcami nasadę nosa. Zdenerwowany.
„Mario, zapamiętaj wreszcie: Oto
Ja, służebnica pańska, niech mi się stanie według słowa twego.”
Maria
kiwa niezauważalnie głową, zsuwa się z podestu, na którym siedzi. Poprawia
szatę i zapala papierosa.
„Oto ja, służebnica pańska,
niech mi się stanie według słowa twego.”
Mówi
natchniona. Znowu echo. Reżyser uśmiecha się zadowolony. Anioł Gabriel wstaje z
zimnych desek. Tekturowe Nazaret za jego plecami wygląda w tamtej chwili
żałośnie.
Maria dopala
papierosa, poprawia ramiączko biustonosza.
„Bądź pozdrowiona, pełna łaski,
Pan z Tobą.”
Maria pochyla głowę
i składa ręce. Anioł Gabriel dotyka jej ramienia.
„Nie bój się, Mario, oto
poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus.”
Najświętsza
pokornie wypowiada kwestię, która do tej pory uparcie nie mogła jej przejść
przez gardło. Gra dalej.
Po próbie, wychodząc z teatru, kradnie z garderoby druciany wieszak.
Po próbie, wychodząc z teatru, kradnie z garderoby druciany wieszak.
0 komentarze:
Prześlij komentarz