wtorek, 30 sierpnia 2016

"Dziesięć zasad pojedynku" (Trzpiotka)

Gajusz
W głowie gra mi prosta, dziecinna wyliczanka. 
Raz, dwa, trzy, cztery. Raz, dwa, trzy, cztery.
Każda cyfra wydaje się wyrywać do przodu, chcąc zaznaczyć swoją obecność. Jednak teraz, gdy stoję na polu z pistoletem w dłoni, jedynie z sekundantem przy boku i byłym przyjacielem przed lufą, w myślach układam inną wyliczankę.

Zasada numer jeden.
Porozmawiaj z przeciwnikiem. Jeżeli przeprosi, nie ma potrzeby, by kontynuować pojedynek. 
Spoglądam na człowieka przed moimi oczyma i zdaje mi się, że wcale go nie znam. Lata naszej relacji nagle się zatarły, a ja wiem, że on nigdy nie przyzna się do błędu. Jest pewien, że nie zawinił.

Zasada numer dwa.
Jeśli nie udało się go przekonać, wybierz przyjaciela na swojego sekundanta. Będzie czuwał nad zgodnością przebiegu starcia.
 Niemal słyszę szybkie bicie serca mojego znajomego, który stoi parę kroków za mną, po prawej stronie. Pociera dłoń, jakby niepewien swoich działań. Dlaczego się na to zgodził? Boi się o własne życie. William nigdy nie skrzywdziłby duszy. Musi być tak przerażony.

Zasada numer trzy.
Niech sekundanci staną twarzą w twarz, by wynegocjować pokój lub czas i miejsce. 
Nathaniel tłumaczy coś żarliwie Willowi, ale mój sekundant tylko kręci głową, nerwowo przygryzając wargę. Oddycham głęboko. 
Raz, dwa, trzy— 

Zasada numer cztery.
Poślij po lekarza, najlepiej takiego, którego znasz. Daj mu pieniądze i potraktuj go z szacunkiem. Niech odwróci się, by nikt nie oskarżył go o branie udziału w pojedynku.
Niski człowiek stoi pod drzewem, obserwując powolny wschód słońca nad rzeką. Nie znam go ja, nie zna go William. Musimy mu zaufać. On już wie, co robić.

Zasada numer pięć.
Gdy słońce wzejdzie, zajmij swoje miejsce – dziesięć stóp od przeciwnika.
Żałuję, że nie zabrałem okularów. Mój przyjaciel marszczy czoło, poprawiając swoje. Analizuje wszystko, co widzi, a ja zastanawiam się, co dzieje się w jego głowie. Z jaką prędkością płyną jego myśli? Czy czuje to samo co ja?
Słońce wschodzi. Staję tyłem do miasta, które mnie wychowało. 

Zasada numer sześć.
Spisz swoją ostatnią wolę i przekaż ją sekundantowi. On odda ją rodzinie. Wspomnij, gdzie byłeś. Módl się, by niebo lub piekło cię przyjęło.
Chwytam za mój pistolet. Koperta wilgotnieje w dłoni Williama, kiedy chowa ją do kieszeni płaszcza, a ja modlę się, by moja rodzina nigdy nie otrzymała tego skrawka papieru.

Zasada numer siedem.
Wyznaj swoje grzechy. 
Oddaję w ręce mojego sekundanta również mały różaniec. Szepczę. Zostawiam mu go w spadku.

Zasada numer osiem.
Ostatnia szansa na naprawę sytuacji – ponownie wyślij sekundanta na negocjacje.
William i Nathaniel ponownie rozmawiają. Tym razem to sekundant mojego przeciwnika się nie zgadza. Odwraca się na pięcie i wraca na swoje miejsce. Mój los jest przesądzony. Odzywam się; krzyczę, że pojedynki są bezpodstawne i nie rozwiązują sporów.
Człowiek naprzeciw mnie zaciska szczękę. Jestem hipokrytą. To ja go wyzwałem.

Zasada numer dziewięć.
Spójrz przeciwnikowi prosto w oczy, nie celuj nigdzie wyżej. Zbierz każdą cząstkę odwagi, jaką posiadasz. Licz. 
Wyliczanka powraca do mojej głowy. Uśmiecham się smutno, podnosząc pistolet. Celuję. Błagam, by kula nie trafiła w żebra. 

Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem—
Strach i złość zaćmiewają mi wzrok. 
Osiem.
Nie widzę, jak podnosi pistolet w górę.
Dziewięć.

Zasada numer dziesięć.
Strzelaj. 
Więc strzelam.



O autorze

Gajusz / Twórcy bloga

Niziołek. Trzpiotka. Koala. Grzesznik. Thinker. Rysanaszkle. Mleko. I koledzy.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.