– Nowe definicje, ogarniasz?
Stare idą do kosza. Kierunek: rozwój!
Jest rozemocjonowany, a ja po raz kolejny go nie rozumiem.
Może inaczej; rozumiem go, ale nie do końca tak, jak on sam by tego pragnął.
Odpowiadam mu mętną, rozgotowaną wiązanką słów z naszego wspólnego slangu i
totalnie niepasującego do sytuacji żargonu. Zawsze byliśmy dziwni. Zgniata
tłusty papier po hamburgerze, ociera koniuszkiem kciuka lewy kącik ust.
Kos lubi mówić o nowych
definicjach. Nowe definicje to jedno z tych wyrażeń, które dają i jemu, i mnie
jakąś nadzieję na cokolwiek. Oboje desperacko ich szukamy. Nowe definicje dla
ojca, pijaka i grzesznika. Nowe definicje dla wszystkich świętych, którzy
czmychnęli z nieba, bo w piekle zapowiadała się niezła impreza. Nowe definicje;
lek na raka, AIDS i depresję, lek na odrzucenie i samotność. Nowe definicje.
***
– Nowe definicje!
Krzyczy. Dzisiaj trochę bardziej bełkotliwie niż
poprzedniego dnia, lekko podrywa się z wysokiego stołka barowego. Ześlizguje
się, a ja prawie tego nie dostrzegam. Oświetlona scena z garstką muzyków
kiwających się w rytm jakiegoś bluesa lekko rozmywa się w moich oczach.
Bezwiednie podaję Kosowi dłoń. Podnosi się i mamrocze pod nosem. Pisanie nowych
definicji idzie nam tego wieczoru znacznie gorzej. Plączemy się w nich i nic
nie jest już takie genialne. Barman patrzy na nas zza lady z politowaniem,
zastanawiając się, czy nie warto wezwać ochrony.
Kos chce wsiąść za kierownicę,
ale jestem na tyle trzeźwy, że mu nie pozwalam. Wracamy do domu metrem.
***
– Nowe definicje.
Szepcze zmęczonym głosem, kryjąc twarz za zasłoną z palców.
Spotkanie numer sto pięćdziesiąt siedem. Wyrzucili nas z knajpki z niezdrowym amerykańskim
żarciem i z baru też. Pijemy w mieszkaniu, przy stole, otoczeni wycinkami z
gazet. Nowe definicje wcale nie brzmią tak, jak brzmiały miesiąc temu i powoli
ich idea całkowicie się rozmywa. W którymś momencie słyszymy odgłos otwieranych
drzwi, kluczy rzucanych na blat stolika w przedpokoju. Barman ściąga płaszcz,
otrzepując go przy tym ze śniegu, a gdy zauważa naszą dwójkę, warczy:
– Co wy tu robicie?
– Szukamy nowych definicji.
Głos Kosa jest niepewny, ale w pewien sposób uroczy. Pociąga
łyk piwa z puszki stojącej nieopodal, rozgarnia dłońmi wszystkie te papiery
zalegające dookoła. Barman klnie pod nosem. Gdy nowe definicje wychodzą mi z głowy
i dociera do mnie, co właściwie mówi, wspomnienie materiału szybko
nasiąkającego winem znowu przemyka mi pod powiekami.
0 komentarze:
Prześlij komentarz