wtorek, 25 października 2016

"Dionizja" (Trzpiotka)

Gajusz
Dionizos nigdy się nie tłumaczy. Nigdy nie żałuje. Dionizos jest wiecznie zadowolony.

Teraz już wstałeś. Sam z siebie. O własnych siłach unosisz głowę i patrzysz. Obserwuj dobrze. Tłum ludzi zajmuje swoje miejsce na widowni, krzyczy ile sił w płucach ściśniętych radością, ekstazą i szaleństwem. Tym wszystkim, czego tobie brak, a jednak wstałeś. 
Stoisz na scenie, maska zakrywa ci spocone czoło, a chór śpiewa. Śpiewa głośno, oczyszcza wszystkie zmęczone dusze. To ostatni dytyramb. Napij się wina i wiedz, że nic nie wiesz tak naprawdę, gdy napój bogów mąci wzrok, a inne zmysły odmawiają posłuszeństwa. 
Jednak to ty sam wstałeś. Z polecenia Dionizosa, o własnych siłach. Możesz tego nie chcieć, możesz się wzbraniać. I tak wypełnisz jego wolę. Bóg jest wiecznie zadowolony, gdy może skłonić cię do występu. Wbrew twoim planom, wbrew twoim przekonaniom, ale nie wbrew tobie. Rytm muzyki jest coraz szybszy. Głosy mętniejsze. Ognisko dogasa.  Spójrz, co robisz. Występujesz.
Pożądanie jest silniejsze, kiedy spróbujesz tego, czego nie zaznałeś wcześniej. Czego nie znałeś. O czym nie wiesz. Stopy palą się od kroków, które znów powtarzasz, gdy do chóru dołączają kobiece głosy. A trawa zamienia się w scenę. Jedną, wielką scenę, pełną ludzi w maskach, pod którymi kryje się lęk.
Dionizos jest wiecznie zadowolony, a ty już wstałeś. Z jego polecania, ale o własnych siłach, jak przez nieuchronne fatum. 
Wszystko jest sceną. Dionizos czeka.

Tańcz.

O autorze

Gajusz / Twórcy bloga

Niziołek. Trzpiotka. Koala. Grzesznik. Thinker. Rysanaszkle. Mleko. I koledzy.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.