wtorek, 21 lutego 2017

Seks się sprzedaje (grzesznik)

grzesznik
JAK TO NIE WIERSZ????
boże o boże dzisiaj nie o miłości! 
pseudofelietonoseksie
trzymajcie mnie, bo zamienię się w carrie bradshaw. 
zapraszam.







Seks się sprzedaje. I bynajmniej nie jest to świeże spostrzeżenie. Już w 1983 roku nacechowane erotyzmem reklamy stanowił 15% całości. Jednak kiedyś kręciły nas kostki, odsłonięte ramiona i tak dalej, a teraz z każdej strony napływają do nas piersi, bicepsy, pośladki i więcej piersi. Prymitywizm, przydałoby się w końcu powiedzieć. Bo dzisiaj nie podchodzi to nawet pod kontrowersję, tak przyzwyczajeni do nagości jesteśmy. Uwielbiamy ją i chyba przestaliśmy bać się do tego przyznawać.
Weźmy na przykład coś, co lubię nazywać syndromem pilota.
Czym jest serialowy pilot? W skrócie jest to pierwszy odcinek serialu, po którym ktoś-tam ponad kimś-tam decyduje się czy będą go gdzieś-tam transmitować. Żeby było profesjonalnie to pozwolę sobie zacytować Vincenta Vegę:

No więc najpierw kręci się „pilota”. I albo wychodzi z tego serial... Albo gówno z tego wychodzi.”

I tutaj właśnie pojawia się cały temat seksu i pod temat nagości . Piloty są nimi przeładowane. Często nawet tego nie widzimy; myślimy, że to po prostu charakter serialu, ale zazwyczaj do kolejnej sceny z jakąkolwiek nagością musimy po wspomnianym pilocie czekać co najmniej kilka odcinków. (No, chyba, że oglądamy Grę o Tron. Gra o Tron to inny poziom.)
Erotyczne urywki tak nas wciągnęły, że teraz już zbyt często potrzebujemy ich do decyzji „oglądać, czy nie oglądać”. Wmawiamy sobie, że interesuje nas fabuła, że piękne zdjęcia, że co złego to nie my. Ale kręci nas to. Podświadomie czy nie-kręci nas to i kupujemy to. Osobiście myślę, że to właśnie na myśli miał Darwin, tłumacząc ten cały zwierzęcy pociąg, o tym pisali naturaliści i te wszystkie spostrzeżenia cały czas dopasowują się do naszych czasów.  Kiedyś były to obrazy, później powieści, czasopisma, a teraz mamy seriale. W serialach piloty z pierwszorzędnym widokiem na wysportowanego aktora, czy chudziutką aktorkę. A kiedy emocje po pilocie opadną, kilka odcinków później znowu ktoś rozbiera się przed kamerą, a czasem po prostu jakaś kobieta szepcze coś kuszącym głosem do czyjegoś ucha i po prostu nie możemy się powstrzymać. Kupujemy to.
Ale dlaczego tak właściwie dajemy się tak zrobić? Od małego jesteśmy zaśmiecani nagością tak, że intymność powoli przestaje być dla nas czymś wyjątkowym. I to chyba mnie w tym wszystkim najbardziej boli. Przestajemy potrzebować erotycznej bliskości w jej czystym wydaniu. W końcu półnagą kobietę zobaczymy włączając jakąkolwiek muzyczną stację telewizyjną, jakąkolwiek reklamę lodów, czy jakiegokolwiek pilota. Czy nie psujemy tym sobie widoku tej metaforycznej „naszej kobiety” półnago?
Oczywiście wszystko, co mówię to hiperbolizacja, trochę nieetycznie pakuję wszystkich do jednego worka, ale ludzie mają jednak zwyczaj słyszeć najwięcej stojąc w kupie. Więc usłyszcie to. Podarujcie trochę więcej intymności w domach, a trochę mniej na instagramach. I ubierzcie się, bo zimno.

Przepraszam, że nie dowiedzieliście się dziś nowego.  

O autorze

grzesznik / Twórcy bloga

Niziołek. Trzpiotka. Koala. Grzesznik. Thinker. Rysanaszkle. Mleko. I koledzy.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.