wtorek, 29 grudnia 2015

"Fajna" (Mleko) - Zima.

Mleko


Polubiłem cię dlatego, że nie byłaś taka, jak inne dziewczyny.

Miałem wówczas siedem lat, porwane tenisówki i zamiłowanie do błota. Ty także miałaś siedem lat, porwane tenisówki i zamiłowanie do błota, więc nasza przyjaźń była dobrym układem. Początkowo pełniłaś rolę tylko fajnej sąsiadki, miłej koleżanki znającej się na budowie bałwanów i bitwach na śnieżki jak mało kto. 

Później, kiedy zrozumiałem, że dziewczyny nie są takie ohydne, jak wmawiali mi inni chłopcy, lubiłem cię właśnie dlatego, że jesteś taka, jak inne dziewczyny. Pachniałaś ładnie, nosiłaś takie zabawne, ale jednak fajne sukienki, mama zaplatała ci warkoczyki.




Gdy mieliśmy lat siedemnaście, a nie siedem, na pytania o ciebie wciąż, tak jak dziesięć lat wcześniej, odpowiadałem: jest fajna. To wystarczyłoby mojej mamie tylko w czasach podziurawionych tenisówek.

Co to znaczy, „jest fajna”?

Tak dopytywała mnie w nieskończoność. Wzruszałem tylko ramionami, bo w rzeczywistości sam nie wiedziałem, o co właściwie chodzi z twoją fajnością.

Miałaś fajne piegi i fajne włosy, fajnie się śmiałaś i fajnie opowiadałaś o tym, co zamierzasz robić w sobotę. Fajnie wyglądały płatki śniegu na twojej zarumienionej od mrozu twarzy. Fajne były też i twoje rękawiczki. Mimo wszystko towarzyszyło mi nieodparte wrażenie, że jest jeszcze inna, całkiem specjalna rzecz, którą robisz fajnie.



Któregoś dnia siedzieliśmy oboje na oblodzonej ławce przy drodze prowadzącej do tej, no wiesz, paskudnej części miasta, do której nikt nie zagląda z własnej woli. Tak właściwie to nie był tylko „któryś dzień”, tylko Wigilia. Oboje urwaliśmy się z domów przerażeni świątecznymi porządkami i poszliśmy gdzieś daleko. Dookoła nas wznosiły się wysokie zaspy śniegu. Powietrze było suche i mroźne. Nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo jestem spóźniony na kolację, tak miło siedziało mi się obok ciebie. Grudzień obejmował nas ramionami, byliśmy bezpieczni.  

Zadałaś mi wtedy głupie pytanie. Spoglądałem akurat w ciemniejące niebo, usiłując ignorować fakt, że zaraz zamrożę sobie dłonie, którymi opierałem się o ławkę.

Co robię źle?

O tak zapytałaś. Wciągnąłem powietrze do płuc. To było poważne pytanie, wywnioskowałem to z wyrazu twojej twarzy. Miałaś ściągnięte brwi, usta lekko wygięte. Lubiłem to, choć w takich sytuacjach często się obrażałaś, a wtedy nie było już tak przyjemnie.

Zamyśliłem się. Nie miałem pojęcia, co robiłaś źle, więc tak naprawdę nie dałem ci odpowiedzi.

Nie wiem. Jesteś fajna.

Odparłem, a potem długo milczałem zażenowany tym, że nadal używam słowa fajny. Sięgnąłem do kieszeni po pierniczka. Ukradłem parę z kuchni, zanim wyszedłem. Cudownie pachniał cynamonem. Wgryzłem się w niego i zmieniłem temat, choć cały czas myślałem o tym, o co mnie zapytałaś. Także wtedy, gdy po powrocie do mieszkania mama zdzieliła mnie ścierką, kazała przebrać się w koszulę i przywitać się z gośćmi.



Skończyła się zima, a wraz z nią cała ty. Nowy semestr, dużo nauki, inni znajomi, sama rozumiesz. Wkrótce wyjechałaś na wymianę uczniowską i wszystko rozsypało się w okamgnieniu. Oczywiście przez jakiś okres wysyłałaś krótkie listy, telefonowałaś, nawet parę razy dostałem od ciebie pocztówkę, jedną z reniferem, a drugą z parą łyżew, ale to już nie było to. Zniknęłaś, a zamiast ciebie pojawiła się wiosna.

O wiośnie mogę mówić wiele, ale najtrafniej opisze ją wyraz niefajna. Po pierwsze pada deszcz, który przyprawia mnie o mdłości. Po drugie wszystko pyli, a ja mam katar i wysypkę. Po tym głupim deszczu zdarzają się też przymrozki; ulice są wtedy oblodzone i bardzo łatwo upaść, łamiąc sobie nogę w trzech miejscach, gdy niesie się materiały potrzebne na zajęcia na uczelni. Po trzecie wszyscy są szczęśliwi, bo w końcu idzie lato. Czas radości, której nie potrafię osiągnąć bez ciebie i całego tego twojego bycia fajną.



 Do rozmyślania nad twoim wigilijnym pytaniem zmusił mnie widok pierwszych przebiśniegów. Te małe, cholerne kwiatki przebijały się przez mój ukochany, fajny śnieg i bezczelnie patrzyły się na mnie, jakby otwarcie pytały, co takiego robiłaś źle, skoro byłaś taka fajna. Pamiętasz jeszcze, jak mnie o to zapytałaś? Wspomniałem o tym chwilę wcześniej. Była zima, jadłem pierniczka, a w odpowiedzi wydukałem jedynie, że jesteś fajna. Chyba rozjaśniłem ci pamięć.

Zrobiłem listę tego, co robiłaś dobrze. Dobrze wyglądałaś w sukienkach i spodniach, zwłaszcza w tych przydługich, gdy przydeptywałaś sobie nogawki. Ja jednak wolałem ciebie opatuloną szalikiem z czerwonej włóczki, w czapce naciągniętej na czoło. Dobrze odgarniałaś mi włosy z twarzy, dobrze dopinałaś mi koszulę i wiązałaś krawat, tak zabawnie chichocząc i mówiąc o tym, abym znalazł sobie dziewczynę, która robiłaby to za ciebie. Dobrze wypełniałaś rolę pocieszycielki, nauczycielki i przewodniczki. Nigdy nie zapomnę, jak w drugiej klasie gimnazjum przyłapałaś mnie pod szkołą na paleniu, wyrwałaś mi papierosa i zaczęłaś wrzeszczeć, że już nigdy się do mnie nie odezwiesz. Skończyło się szczęśliwie: kupiłem ci świeczkę zapachową i kaktusa na przeprosiny, rzuciłaś mi się na szyję i wyszeptałaś, że jestem idiotą, ale i tak mnie lubisz. Poza tym dobrze opiekowałaś się moim żółwiem, kiedy wyjeżdżałem w góry na ferie. Dobrze obchodziłaś się z moją wścibską mamą. Dobrze się uczyłaś. Dobrze uśmiechałaś się do mnie, gdy wygrałem lub przegrałem. No i najważniejsze: już nie dobrze, a cholernie dobrze lepiłaś bałwany; pamiętam o tym mimo upływu lat. Dobrze też wychodziły ci forty podczas bitwy na śnieżki. Aniołki w śniegu też nie były złe. Były dobre. Wszystko w tobie było dobre.

 Oprócz jednego.

Zawsze całowałaś nie tych chłopaków, których powinnaś; ja byłem tylko przyjacielem.

Nigdy nie dostrzegłaś, jaka byłaś dla mnie fajna

      Bo wiesz, tamtej Wigilii chyba na swój godny pożałowania sposób wyznałem ci miłość. 




O autorze

Mleko / Twórcy bloga

Niziołek. Trzpiotka. Koala. Grzesznik. Thinker. Rysanaszkle. Mleko. I koledzy.

3 komentarze:

  1. JAKIE TO FAJNE
    w ten oto na swój sposób pożałowania godny sposób, wyznałam mój zachwyt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyczuwam duży potencjał... Lekkie pióro, zaskakujące porównania, prosty, ale niebanalny język.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.