Jestem w więzieniu.
Widzę kraty stworzone z moich własnych ograniczeń i słabości. Widzę delikatne prześwity świata, który mógłby być moim światem. Widzę, jak bardzo zamknięty jestem w swoim ciele, które krępuje swobodny ruch mojej duszy i myśli.
Ze spokojem obserwuję każdy aspekt mojej celi. Jest niewielka, wyjątkowo krucha i prosta, ale nawet z niej nie potrafię się wydostać.
Wpatruję się w we własne, nagie ciało, odbijające się na powierzchni lustra, przed którym stoję. Patrzę na moje dłonie, naznaczone wypukłościami tkwiących pod skórą żył. Odnajduję wzrokiem usta wraz z blizną na dolnej wardze, włosy rozsypane na ramionach i mały pieprzyk nad brwią, który zawsze mnie irytował. Nie podoba mi się to, co widzę.
Nigdy nie czułem się ze sobą dobrze. Od kiedy tylko pamiętam, marzyłem o tym, by nie być ograniczonym przez samego siebie. Wyobrażałem sobie, jak wyglądałoby życie, gdyby nie było ciał – po prostu nasze dusze, unoszące się spokojnie bez wyraźnego kształtu, bez ustalonej sylwetki, bez bycia narażonym na ocenianie przez innych.
Chciałbym pozbyć się mojego więzienia – spojrzeć prosto na panoramę za oknem i szczerze napawać się widokiem żywych kolorów tegorocznego lata. Mimo to, wiem, że nigdy do tego nie dojdzie. Nie potrafię spoglądać na świat w ten sam sposób, co kiedyś; bez myślenia o jutrze, o przyszłości, bez zamartwiania się każdą drobnostką.
Uśmiecham się krzywo do własnego odbicia. Kto by pomyślał, że można być zamkniętym w więzieniu z własnych niedoskonałości?
Wpatruję się w we własne, nagie ciało, odbijające się na powierzchni lustra, przed którym stoję. Patrzę na moje dłonie, naznaczone wypukłościami tkwiących pod skórą żył. Odnajduję wzrokiem usta wraz z blizną na dolnej wardze, włosy rozsypane na ramionach i mały pieprzyk nad brwią, który zawsze mnie irytował. Nie podoba mi się to, co widzę.
Nigdy nie czułem się ze sobą dobrze. Od kiedy tylko pamiętam, marzyłem o tym, by nie być ograniczonym przez samego siebie. Wyobrażałem sobie, jak wyglądałoby życie, gdyby nie było ciał – po prostu nasze dusze, unoszące się spokojnie bez wyraźnego kształtu, bez ustalonej sylwetki, bez bycia narażonym na ocenianie przez innych.
Chciałbym pozbyć się mojego więzienia – spojrzeć prosto na panoramę za oknem i szczerze napawać się widokiem żywych kolorów tegorocznego lata. Mimo to, wiem, że nigdy do tego nie dojdzie. Nie potrafię spoglądać na świat w ten sam sposób, co kiedyś; bez myślenia o jutrze, o przyszłości, bez zamartwiania się każdą drobnostką.
Uśmiecham się krzywo do własnego odbicia. Kto by pomyślał, że można być zamkniętym w więzieniu z własnych niedoskonałości?
0 komentarze:
Prześlij komentarz